2014-10-15

Bieszczady - wstęp

Witajcie ;)

Wróciliśmy z Naszej, długo wyczekiwanej, wyprawy w Bieszczady. Pięknie było, ale zdecydowanie za krótko. Wracamy do szarej rzeczywistości i próbujemy wkręcić się ponownie w stały tygodniowy rytm praca-dom-praca-dom-weekend-praca... Średnio to jakoś idzie...
Po tygodniu na łonie natury, bez TV, internetu, kompa i często zasięgu w telefonie jakoś Nam się nie chce wracać do tej całej technologii i pośpiechu. No ale każda bańka kiedyś pęka ;) Nie ma co jęczeć!

Główkowała Pańcia i główkowała nad tymi postami... Jak to zrobić, żeby wszystko ręce i nogi miało?! No i wyszło tak, że będzie wstęp z ogólnymi informacjami, a potem posty z poszczególnymi trasami i fotkami.

Plan wypadów mieliśmy całkiem inny, niż wyszło finalnie. W zasadzie to mieliśmy przygotowane trasy wcześniej (również trasy alternatywne) i mieliśmy rozpiskę,kiedy i gdzie idziemy. Ale, jak zwykle, wszystko trzeba było poprzekładać :) A to z powodu pogody, a to z powodu przyjazdu gości (nie chcieliśmy psów w pokoju zostawiać, kiedy za ścianą będą "współlokatorzy").

Ale po kolei...
Wyruszyliśmy w sobotę przed południem, po drodze zahaczając o hotel, w którym zostawiliśmy Zarę. Niestety dziewczyna nie mogła z Nami spedzić urlopu. Raz, że nie było się jak zabrać (chociaż wchodził w grę wyjazd na 2 auta). Dwa, Zara ma zalecone ograniczenie ruchu z powodu problemów z kolanem i nijak ją zabrać w góry. Trzy, zostawić jej samej w pokoju też nie można, bo robi raban.

No i tym sposobem, w składzie 2 ludzie i 2 psy, około godziny 18 dojechaliśmy na miejsce.
Na noclegi wybraliśmy Przysłup i gospodarstwo agroturystyczne Leśne Berdo. Oczywiście decydującym warunkiem była akceptacja psów, ale również miejsce parkingowe, możliwość wyprowadzenia psów przy domu - za domem znajduje się spora łąka oraz położenie miejscowości (między Cisną, a Wetliną).
W związku z pełnym obłożeniem w dniu przyjazdu, dostaliśmy pokój w domu gospodarzy. Niezbyt duży, ale wystarczający dla Nas. Normalnie Pani Bożena przyjmuje ludzi z psiakami w studiu, które ma osobne wejście i znajduje się w osobnym budynku. Obok domu gospodarzy stoi kolejny, drewniany i właśnie tam jest studio z własną kuchnią i łazienką oraz ogólnodostępna jadalnia dla gości i pozostałe pokoje. Następnym razem to własnie tam zamierzamy się ulokować :D

Jak nas to wyszło cenowo?
Nocleg za dwunożnego - 39zł/dobę/os
Pobyt futrzaka - 7,50zł/dobę/psa

Finalny rozkład jazdy:

  • Dzień 1 (z psami): wejście na Jawornik i Paportną (miało być docelowo na Rabią Skałę)
  • Dzień 2 (bez psów): Połonina Wetlińska
  • Dzień 3 (z psami): wejście na Jasło (z Przysłupia, nieoznakowaną trasą)
  • Dzień 4 (bez psów): Tarnica
  • Dzień 5 (z psami): wejście na Dwernik-Kamień
  • Dzień 6 (z psami): spacer po rezerwacie Sine Wiry

Trasy alternatywne:
    • Wielka Rawka - bez psów
    • Połonina Caryńska - bez psów
    • Karbania - trasa z psami

Mimo różnych zawirowań z trasami i pogodą, Nasze wypady staraliśmy się planować pod kątem psiaków. Taurus - siedmioletni Dog Niemiecki dzielnie dotrzymywał kroku, ale z racji jego wieku i masy musiał mieć trochę więcej czasu na regenerację po każdej trasie. Sensi oczywiście jest nie do zajechania :) Jej wystarczyło kilka godzin snu i znów łaziła i zaczepiała do zabawy. Nie była zbytnio zadowolona, że musi zostać. Badź, co bądź, wymęczone poprzedniego dnia większość czasu futrzaki przespały pod Naszą nieobecność.
Fajnie też trafiło, że w tygodniu większość wczasowiczów wyjechała i mieliśmy "całą górę dla siebie", więc w razie czego szczekanie nikomu zbytnio nie przeszkadzało. Gospodarze byli uprzedzeni, że psiaki zostają same i są do tego przyzwyczajone. Nie było z tym żadnych problemów. Pani Bożena upewniła się tylko, czy psiakom zostawimy wodę :)
Uspokoiła Nas również, że podłogi celowo zostały wygłuszone, więc oni na dole nic nie słyszą :D
A byłoby czego słuchać, biorąc pod uwagę 75kg Taurusa "tuptającego" po drewnianej podłodze lub schodach, bądź udeptującego swoje legowisko, żeby po 2 minutach na nim "klapnąć".

Zakwaterowani, rozpakowani i wypoczęci po długiej podróży mogliśmy od razu w niedzielę wyruszyć na podboje dzikich bieszczadzkich lasów. O tym będziecie mogli przeczytać w kolejnych postach.


Czego Nas nauczył tygodniowy pobyt w Bieszczadach?


  • że bez internetu i telewizji nadal da się żyć ;) Internet co prawda był, ale łącze tak tragiczne, że najczęściej rezygnowaliśmy z podłączania się.
  • że miejscowi są życzliwi, gadatliwi i mają poczucie humoru. W sklepie ABC w Wetlinie (chyba jedynym) nad kasą wisi tabliczka "Miejscowi obsługiwani są poza kolejnością. Miejscowi bardzo lubią turystów. Turyści mają czas." :D Więc się prosze nie oburzać w razie czego ;)
  • że po 31 sierpnia nie kursują autobusy albo kursują według sobie tylko znanego rozkładu ;) W tym miejscu gorące podziękowania dla wycieczki seniorów z Rudy Śląskiej i ich przewodnika, którzy zabrali Nas po zejściu z Połoniny Wetlińskiej.
    Jak Nas uprzejmie oświecił przewodnik: "Tu się macha!", czyli autostop pełną gębą.
  • że najlepszy placek po beskidzku jest w Niedźwiadku (Smerek) i to tam najczęściej jedliśmy. Pokroić się damy również za żurek!!!
  • że Pan Henryk zna wszystkich i załatwi wszystko :) Miodek, sery, transport, rowery, pokoje, mapy turystyczno-rowerowe i poleci, co i gdzie zjeść. My odbieraliśmy u niego miodki, które zamówili Nasi znajomi. Skorzystaliśmy również z usług transportowych i doradztwa ;)
  • lepiej jeść w knajpie niż robić zakupy i gotować -> taniej wychodzi. Opcjonalnie zrobić zakupy u siebie i przywieźć prowiant ze sobą. Ceny w miejscowych sklepach potrafią zwalić z nóg. A sklep w Wetlinie jest jeden, drugi w Smereku przy "Niedźwiadku", potem to już w Cisnej.
  • jak kupować serki, to u babci w bacówce na trasie z Wetliny do brzegów Górnych -> polecone przez Pana Henia.
  • od 1-10 października zrzucają szczepionki na wściekliznę, więc wędrując po szlakach trzeba pilnować psiaków, żeby nie dziabnęły szczepionek przeznaczonych dla lisów. Kolejny powód, żeby prowadzić psa na smyczy. Wygląda to mniej więcej tak: 
  • kierowcy busików jeżdżą, jak chcą i nagle może się okazać, że bus już nie jedzie do Wetliny i to jego ostatni przystanek. Zazwyczaj jest to powodowane kwestią ekonomiczną i panu się nie opłaca dalej z dwójką ludzi. I zazwyczaj pan zawiadamia kolegę z konkurencji, który daje czadu na dalszym odcinku, że jakby co, to ma ludzi do zebrania ;) Nie ma też żadnego cennika, a przewóz z Przysłupia do Ustrzyk kosztuje 10zł/os,powrotna z Wołosatego do Ustrzyk 5zł/os, z Ustrzyk do Wetliny 8zł/os, a z Wetliny do Przysłupia 10zł/os (pani nas potraktowała ulgowo). I bądź tu mądry!?
  • odwiedzić należy kultowe knajpy: Siekierezadę w Cisnej, gdzie pani z kuchni drze się "Siekiera nr3 do odbioru", żeby odebrać jedzono i Bazę Ludzi z Mgły w Wetlinie, gdzie nad barem znajdziecie wszelkiego rodzaju dokumenty tożsamości pozostawionę na pamiątkę (włączając np akt ślubu) a grzane piwo z sokiem malinowym ma kolor zielony.

To tak tytułem wstępu ;)

Biały Jack też w Bieszczadach był, jak się okazało. Zapraszamy również do nich, bo też tam trochę info mają :D

C.D.N.



0 komentarze:

Prześlij komentarz