2014-12-02

Życie z psem mordercą...

Witajcie.

Tak mnie ostatnio wzięło na refleksję... głównie z powodu Zary - naszej tymczasowiczki. Z powodu powracającej tęsknoty za Olimpem itd., itp.

"Psów morderców" przewinęło się przez dom kilka, z kilkoma się miało do czynienia mniej lub bardziej.

Olimp, Barry, Tyson, Odyn, Tequila, Zara... Każdy inny, każdy nauczył czego innego...
Olimp, Odyn i Tequila szczęśliwie znalazły domy. Barry, Tyson i Zara nie miały na razie szczęścia.

Od Olimpa wszystko się zaczęło...
Znaczy zaczęło się wszystko od Sensi oczywiście ;) Mój pierwszy, prywatny morderca ;)
Olimp był pierwszym tymczasem. Pięknym Red Nose'em, który niezaprzeczalnie budził respekt u każdego. Wielkie psisko o ogromnym serduchu, urodzony sportowiec.



Olimp jest psem posłusznym i stabilnym. Ale nie do końca różowo z nim było. Jest nieufny wobec obcych i nie toleruje psów oraz wybiórczo suki (z większością nie ma problemu, ale musi obwąchać najpierw). Był psem, którego wszyscy się bali, a chyba mieli do tego najmniej powodów.
Olimp znalazł dom we Wrocławiu.

Odyn był tylko kilka dni - młode psisko, które dało zdrowo popalić. W pobliżu suki był nie do opanowania. Chciał koniecznie przedłużyć gatunek i był w tym niezmiernie upierdliwy :)


Poprzedni właściciel nie bardzo wysilił sie, żeby czegoś go nauczyć. Był absorbujący, zabawny i pozytywnie nastawiony do ludzi. Z psami bywało różnie, ale uległe psiaki tolerował.
Odyn mieszka teraz nad morzem.


W tym samym czasie u Oli pojawiła się Tequila. Sunia odebrana właścicielowi. Też niezłe ziółko. Niby wszystko fajnie, ale tez nie dała sobie w kaszę dmuchać i kilkukrotnie zaliczyła spinkę z Sensi, Odynem czy Korbą od Oli.
Tequila mieszka w Bielsku albo Wiśle (nie jestem pewna).



Barry... ach Barry...
Pies zagadka od samego początku. Przyprowadzony do schronu przez właścicieli. Z alergią, podejrzeniem głuchoty, niczego nie nauczony. Udało się go wyciągnąć ze schronu w ostatniej chwili i umieścić w domu tymczasowym u Oli.
Doszedł chłopak do siebie, złapał sportowego bakcyla i z nieokiełznanego wariata Ola wyczarowała ogarniętego psiaka, który jest w stanie dogadać się z ludźmi i psami.
Barry przebywa w DT w Bytomiu.



Tyson - przypadek ciężki, ale nie beznadziejny.
Wyciągnięty z tego samego schronu, co Olimp. Oddany przez właścicieli z powodu agresji. Pies, którego zęby poczułam na własnej skórze. Pies, który nauczył mnie rozwagi i myślenia o własnym bezpieczeństwie. Nie litość i nie biedny piesek jest najważniejszy. Jeśli chcesz psu pomóc, najpierw musisz mieć pewność, że jesteś bezpieczny i wiesz co robisz. Nie tylko ze względu na siebie, ale również ze względu na psa! Przez Twoją lekkomyślność, to psu może stać się krzywda. Przez błędy człowieka, to pies może ponieść najwyższą karę.


Tyson przebywa w Jaworznie w hotelu, gdzie zmienił się w psa zrównoważonego, znającego swoje miejsce. Jest jednak psem, który wymaga ogromnej determinacji, wiedzy i konsekwencji w prowadzeniu.


Zara - błękitna zołza.
Miała być na chwilę, miała szybko znaleźć dom. Taki fajny pies przecież nie będzie czekać długo. Nie było z nią problemów. Z Sensi dogadała się od razu. Tylko bała się obcych ludzi i nowych sytuacji. Na 100% była kiedyś bita. W domu anioł. No więc, co jest nie tak? No pokazała rogi dopiero po jakimś czasie. W domu anioł, na spacerze diabeł.



Zara jest u mnie do tej pory (jakieś 7 miesięcy) i do tej pory sprawia problemy. Akceptuje psy, które zna. Tych obcych na spacerze nie toleruje. Potrafi atakować ludzi, rowery, wózki, ciężarówki itd. Wygląda na to,, że kompletnie nie zna życia w mieście. Jest kochaną przylepą, która "swoim" ludziom nie zrobi krzywdy, ale która potrzebuje twardego prowadzenia i konsekwencji.


Nie chcę się rozpisywać na temat historii każdego z psów, bo nie o to mi chodziło. Zainteresowanych zapraszam do poprzednich postów i na wydarzenia konkretnych psiaków,
Post to moje przemyślenia, odczucia, doświadczenia podparte MOIM doświadczeniem i tą znikomą wiedzą, którą nabyłam w różny sposób.

I powiem Wam tak... Czasami mam dość :)
No siada człowiek czasem i załamuje ręce, bo najnormalniej ma dość. No szarpiesz się z tym psem, chcesz mu pomóc, ale coś nie wychodzi. Ile ludzi, tyle opinii i dobrych rad...

Każdy z tych psów miał "problem" - tak to nazwijmy. Każdy wymagał indywidualnego podejścia. Każdy musiał być pilnowany i każdy miał swój charakterek uparty. Ale też każdy z nich jest do opanowania. Nie jest mordercą! Każdy z nich został w jakiś sposób skrzywdzony, zaniedbany przez człowieka.

Zastanów się sto razy, zanim weżmiesz bulla!!! Nie ważne, czy z hodowli, czy ze schroniska...
OMG zastanów się sto razy zanim wogóle weźmiesz psa ;)

Zastanów sie dla dobra swojego i psa.
Nie poradzisz sobie z psim uporem, inteligencją i energią bulla i co wtedy?! Schron? A kto potem weźmie psa mordercę - bo niestety większość ludzi tak na nie patrzy!? No i nie daj Boże niech nie toleruje psów albo kotów...

Czego nauczyły mnie bulle:
 - rozwagi - najpierw myśl, potem rób. I jak już raz robisz, to rób zawsze tak samo.
 - konsekwencji - (nad tym pracuję cały czas) Nie znaczy nie; Reguły i granice, to podstawa w przypadku bulli (i nie tylko bulli).
 - cierpliwości - oj przy uporze tej rasy cierpliwość bardzo wskazana.
 - godzenia się z własnymi porażkami - nie zawsze wychodzi, mimo najszczerszych chęci
 - nie poddawania się i szukania dobrej drogi - jeśli nie wychodzi, to najprawdopodobniej to człowiek robi coś źle (nie potrafisz pokazać psu, czego oczekujesz).
 - radości z małych sukcesów - spokojne jedzenie z michy w obecności innego psa, czy pierwszy spacer bez ataku na cokolwiek to niesamowite uczucie.

Sporo możnaby jeszcze wymienić, sporo powiedzieć na temat bulli (i psów wogóle). Każdy pies może być problemowy (ten z hodowli też). Pies po przejściach może wydawać się przypadkiem beznadziejnym, ale być nim nie musi. MUSI natomiast trafić na TEGO człowieka. Tego, który nie odpuści za pierwszym razem.

Jak wygląda życie z psem problemowym/agresywnym/nadpobudliwym/strachliwym?
Czasami wygląda ciężko. Najczęściej przyprawione jest rozgoryczeniem, żmudną pracą, powolnymi postępami. Niejednokrotnie sprawdza się zasada: dwa kroki w przód, trzy w tył. Trzeba się przyzwyczaić do nieprzychylnych komentarzy i karcących spojrzeń oraz totalnego niezrozumienia. Trzeba zaakceptowac fakt, że Twoje metody nie zawsze są słuszne i czasem trzeba je zmienić, zmienić swoje przyzwyczajenia, plan dnia, priorytety, wakacyjne plany.

Oczywiście nie każdy pies tych ras sprawia problemy. Tak, jak nie każdy labrador jest psem idealnym i psią przytulanką. Wydaje mi się jednak, że w przypadku bulli należy naprawdę zwrócić uwagę na pewne aspekty. Rasy te są już tak bardzo piętnowane, że nie potrzebne są dodatkowe czynniki wpływające na negatywne postrzeganie bulli.

Czy warto?
Dla mnie odpowiedź jest jasna. Przede wszystkim jasne dla mnie jest, że skoro podejmuję sie opieki nad psem (nawet tymczasowej), to robię wszystko, żeby zapewnić psu odpowiednie warunki i nie ma opcji wycofania się. Dopóki jest możliwość pracy, zmiany podejścia i wykorzystania kolejnych możliwości, to warto próbować.
Psi spokój, oddanie i postępy w zachowaniu są największą nagrodą.

Dlatego mimo wszystko mam nadzieję, że Zara i Tyson znajdą SWOICH ludzi. Ludzi, którzy będą potrafili dać tym psiakom to, czego potrzebują.
Barry, ze względy na stan zdrowia, najprawdopodobniej zostanie już w DT do końca.


Jakie problemy mieliście ze swoimi psiakami?
Jakie rzeczy/postępy cieszyły Was najbardziej?
Jakie swoje "patenty" macie na różne dziwne psie zachowania?

8 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się, że otwarcie piszesz o tym, iż przyjęcie psa na DT to nie tylko "litowanie się nad biednym pieskiem" i że trzeba przy tym mieć świadomość ewentualnego zagrożenia i wiedzieć, co się robi i jak się zachować w pracy z psem problemowym.
    Trzymam kciuki za Zarę i Tysona; mam nadzieję, że znajdą swoich odpowiedzialnych i kochających, ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, a ja myślałam że Zara to taka potulna i kochana sądząc po zdjęciach. Uh. U mnie oba psy się świetnie uzupełniają - Bonzo obawia się dużych psów, Milak nie znosi małych. Milka emocjonuje się z radości na widok ludzi (jakichkolwiek...), Bonzo się boi i jak tylko może to omija (jak nie może to szczeka albo kłapie). Bonzo nie znosi ciasnych przestrzeni, Milka przeciska się pod nogami jak tylko może. Pozdrawiam Wasze obie Panie Bull! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku Zara była psem idealnym, lekko strachliwym. Teraz (głównie ze strachu) potrafi zaatakować przechodzącą osobę, szczególnie taką z reklamówką, parasolem itp. Myślę, ze też zaczęła mnie bronić (obce psy to największy wróg). Trochę już ją ogarniamy i jest coraz lepiej. ALe był moment, ze wymiękałam. I psychicznie i fizycznie - prawie 30kg szamotającego się wścieku na drugim końcu smyczy potrafi wyczerpać. Są postępy i to cieszy ;) A w domu i na spacerze, gdzie ją nic nie rozprasza to jest cacy psinka.

      Usuń
  3. na szczęście nie mamy problemu z agresją, ale ogromne problemy sprawia pracoholizm Gira- jako border caly czas jest w ruchu, biega, kombinuje, bawi się, gryzie i psuje. Na początku był w stanie zasnąć tylko w klatce, ale i tak zdążył zjeść rączki z klatki, ścianę i łóżko obok niej.
    Cieszę się, że teraz potrafi zasnąć gdziekolwiek, nawet na dworze czy pod stołem podczas rodzinnej imprezy.
    Niestety ze względu na nieobliczalność Gira nie da się go zostawiać poza klatką, kiedy wychodzę- podczas prób wyrwał kontakty ze ścian, zrobił dziurę w ścianie, oderwał futrynę, wypił perfumy uprzednio otwierając szafę i uraczył się tabletkami anty nie zapominając o dokładnym zjedzeniu opakowania.
    Kolejnym moim sukcesem jest to, że, pomimo takiej furii zniszczeń w domu, zamknięty w klatce w ciągu dnia spokojnie śpi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, to też macie niezłe wyzwanie ;)
      Każdy pies jest inny. Śmiem stwierdzić, ze każdy to swoistego rodzaju wyzwanie. A nie kazdy zdaje sobie z tego sprawę.

      Usuń
    2. jak najbardziej zdawałam sobie sprawę z tego, co może robić w domu młodziutki bc, znałam rodziców itd… ale nie przypuszczałam, że to może być aż taki sajgon O.o
      Ale tak sobie myślę, że to właśnie te najbardziej wymagające psy najgłębiej zapadają nam w pamięć, wymagają najwięcej pracy i jednocześnie dzięki swoim nieposkromionym emocjom potrafią najmocniej kochać. Zaczynając od koni i na psach kończąc wszystkie moje zwierzęta mają coś nie tak z głowami i za to się kochamy :D

      Usuń
  4. Bardzo dobry post, naprawdę. Bez zbędnej egzaltacji i ciumkania, za to fakty.

    Nasze psy są wyjatkowo mało problematyczne ;-) Za to przed berneńczykami miałam czarnego teriera rosyjskiego - mojego pierwszego własnego psa - i ten to był gagatek ;-) Niestety mimo, że z rodowodem, to z pseudo, przyjechał do nas jak miał 4 miesiące i nad niektórymi rzeczami się nie dało zapanować (lęk separacyjny), nad innymi owszem (poczucie, że musi mnie bronić - w końcu doszliśmy do tego, że ja tu decyduję, kiedy mnie broni, jeśli już w ogóle, bo zasadniczo to od rozwiązywania problemów jestem ja ;-) ). Mimo jego świrków wspominam tego psa cudownie.

    A Śledzie? Śledzie czasem bywają nadpobudliwe (szczególnie Zuzia - wyskakiwanie z samochodu jeszcze 2 tygodnie temu było problemem nie do opanowania - po wyskoczeniu bieganie, szczekanie, podgryzanie Bohuna i Bromby - po prostu emocje, emocje i jeszcze raz emocje - nic nie skutkowało.... aż jak zaskutkowało to błyskawicznie :D zastosowalismy tzw przez Inki Sjosten "karmienie kurczaków"... i po problemie :-) ), ale ogólnie to bardzo fajne psy. Inna rzecz - ja teraz też mam zupełnie inną - większą - świadomość naszych relacji.

    Pozdrawiamy!
    Śledź też pies

    OdpowiedzUsuń
  5. Nasz "pies morederca" jest z nami dopiero od 2 miesiecy a juz zdarzyłysmy przejść chyba wszystkie fazy - i ja i ona. Poczatkowo była potulną, wycofaną owieczką. Nawet obawiałam sie, że bedzie dla nas za mało energiczna. Po kilku dniach okazała sie taranem na smyczy, rzucającym sie na wszystkie psy (a im wieksze tym lepiej). Uwielbiam ją, jednoczesnie sie wkurzam, że jest upartai, ze sobie z nia nie radzę. Przez pierwsze dni chodziła niemalże przy nodze, po tygodniu nie mozna jej było przywołac po spuszczeniu ze smyczy. Z psami bywa róznie, nadal próbujemy wyczuc jej preferencje. Rozpoczelismy trening posłuszeństwa, po miesiacu przyszły momenty frustracji. Cała nasza trójka ma chwile zwątpienia ale walczymy o wspólny byt we wmiarę stabilnej i przyjaznej dla wszystkich atmosferze. Zbieram się żeby opisać to wszystko na blogu bo emocji przy nowym psiaku jest co nie miara :)
    pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń